Rozdział 19

"No love, no light, no end in sight
And I’m looking for a miracle
And I’m looking for a miracle
But I hope, I pray and I will fight
'Cause I’m looking for a miracle
 'Cause I’m looking for a miracle"*


~Justin~
Kopnąłem mały kamień który wylądował w krzakach czyjegoś domu. Włożyłem noszalecko dłonie do spodni pozwalając kciukom wystawac, schyliłem głowe w dół i ruszyłem samochodem w kierunku swojego domu który znajdował się parenaście kilometrów od domu Vivianne. Z każdą minutą zastanawiałem się dlaczego ją zaczynam lubiec. Nie była żadną z tych dziewczyn w których gustowałem. Z przynudzeniem słuchałem opowiadań Emily na temat tej owej istotki, a teraz mógłbym poświęcic cały dzień i jeszcze więcej, byleby dowiedziec się o niej wszystkiego.
Przygryzłem dolną wargę powstrzymując się od głupkowatego uśmiechu który był spowodowany myślami krążącymi wokół blondynki. Nie sądziłem nigdy w życiu, że jakaś dziewczyna zrobi z mojego mózgu jakąś telenowele. Fakt, że była ładna był niczym. Jej uśmiech wywoływał ciarki na moich plecach, a oczy, niebieskie z domieszką szarości wyglądały pięknie gdy padał na nie księżyc.
Przestań.
Przestań się zadręczac. Przestań krzątac myśli wokół Vivianne. To normalna dziewczyna z którą pocałowałem się kilka razy. Czyli tak jak z pozostałymi. Nic nadzwyczajnego.
Przeczesałem starannie swoje włosy które już były troche za długie, prosiły się o fryzjera ale jakoś brak czasu dawał sie zawsze we znaki. Zaciągnąłem się powietrzem wyglądając zza okno samochodu. Ludzie biegali ulicami potykając się o swoje własne nogi albo o siebie nawzajem. Zaśmiałem się przypominając sobie jak biegałem po tych ulicach, a goniąca mnie niania krzyczała żebym sie zatrzymał. Nigdy jej nie słuchałem i pewnie dlatego odeszła na drugi dzień po zatrudnieniu.
Zauważajac znany samochód mojej mamy uśmiechnąłem się pod nosem i zaparkowałem niedaleko kawiarni w której musiałą przebywac. Pewnie bedzie podpisywała kolejny kontrakt czy coś. Wywróciłem oczami kiedy jakiś koleś zatrąbił na mnie. Prawdopodobnie zająłem jego wcześniej upatrzone miejsce. Posłałem mu srogie spojrzenie i środkowy palec po czym zwinnym i szybkim ruchem wysiadłem z auta.
Zapach parzonej kawy doszedł do moich nozdrzy powodując przyjemne wiercenie. Wystrój wnętrza był banalny. Górowała tutaj biel oraz pomarańcz. Lada na przeciwko mnie była pokrytwa farbą koloru ochry z małymi białymi kropkami, wyglądało to tak jakby ktoś włąśnie wylał na to mleko które zaschło. Na oranżowych ścianach były powieszone różnorakie obrazy przedstawiające martwa naturę. Stoliki były ustawione pod oknami, a ceglasta lakierowana skóra idealnie komponowała się z podłogą.
Gdy zauważyłem matke siedzącą i popijającą kawę z chińskiej porcelany podeszłem do niej i usiadłem na przeciwko.
-Co tu robisz? - kobieta zmarszczyła brwi odstawiając fliżankę na posadzkę
-Zauważyłem twoje auto. - mruknąłem wzruszając brwiami -Coś nie tak?
-Nie, tylko jakaś dziewczyna czeka na ciebie w domu. - upiła kolejny łyk kawy, a moje serce podskoczyło -Chyba nazywa sie Vivianne. - wzruszyła ramionami kompletnie zatapiając się w gazecie która leżała na przeciwko niej, wstałem z loży i ruszyłem w kierunku drzwi kiedy zatrzymał mnie głos matki:
-Widziałam Rayan'a, szedł do nas.
Cholera.

~Vivianne~

Bolało.
Wszystko mnie bolało, a jestem pewna, że jeszcze nie zaczął.
Duże ręce chwyciły mnie w kostach u nóg i pociągnęły przez cały pokój. Poczułam ból z tyłu w czaszce, a kiedy przyłożyłąm do głowy rękę poczułam metalowy zapach krwi która zaraz pojawiła się na moich palcach. Nie byłam w stanie nabrac powietrza kiedy Rayan chwycił mnie za włosy i postawił na równe nogi. Zaczęłam się wic i płakac jakbym właśnie przechodziła jakieś tortury Jigsaw'a. Właściwie to nawet przypominało to cierpienie przez które musieli przechodzic główni bohaterzy filmu. Tylko obeszło się bez zabijania, chociaż tego pewna jeszcze nie jestem. Może mnie zabije?
-Jesteś taka słodka kiedy się boisz. - chłopak spojrzał na mnie zimnym spojrzeniem przechylając głowe na lewą strone i prawa, i tak w kółko. Przełknęłam gule która uformowała mi się w moich gardle podczas płaczu który wcale nie ustępował. Oh, zaraz, przecież jestem kolejną ofiarą Jigsaw'a. Chwyciłam jego ręcę które z każdą nanosekundą zaciskały się na mojej szyi z poteżną siłą. Zaśmiał się bez krztu humoru i rzucił mną na stolik który rozbił się na malutkie kawałeczki.
Krew.
Czułam jej metaliczny zapach na całym swoim ciele. Trzęsłam sie jak galaretka kiedy niepewnie podniosłam ręke by później zauważyc na niej czerwoną ciecz. Była wszędzie.
Rayan przyglądał mi się z rozbawieniem na twarzy. Czułam do niego obrzydzenie. Nic innego nie władało moim ciałem poza obrzydzeniem do tego chłopaka. Strach, ból, nienawiśc – wszystko zniknęło.
Chłopak znowu podniósł mnie, tym razem ciągnąc za ramię – i położył na miejscu gdzie nie było szkła. Nachylił się nade mną powodując, że po moim ciele przeszły ciarki.
-Co ty na to żeby się zabawic? - szepnął do mojego ucha.
Nie dał szansy mi odpowiedziec ponieważ przyciągnął za jednym zamachem krzesło które postawił na dłogości moich rąk które były złączone nad moją głową. W zasięgu ręki odnalazł jakiś skrawek materiału którym przywiązał moje ręce do nóg krzesła. Zaczełam piszczec. Wiedziałam co ma w planach, ale nie sądziłam, że to wydarzy się tak szybko.
-Zamknij się. - syknął tuż nad moją twarzą
Zaczełam krzyczec i wic się w przerażeniu. Chciałam żeby ktoś mnie usłyszał i uratował. Nie ważne czy to bedzie Justin, czy jakiś przechodni. Pragnęłam się wyrwac z jego mocnego uścisku który obezwładnił moje ciało.
-Skarbie, nikt cie nie usłyszy. - zaśmiał sie odpinając guzik moich spodni – Jesteśmy tutaj zupełnie sami.
Z przerażenia zamknęłam oczy. Zwinne palce Rayana zdjęły ze mnie spodnie które wylądowały na końcu pokoju. Strach przemawiał przez moje ciało dlatego natychmiast ścisnęłam uda nie pozwalając tym samym by Rayan zrobił to co chciał. Jednak moje próby okazały się bez sensu bo chłopak od razy swoją siłą rozszerzył uda. Oblizał zachłannie wargi, a jego twarz znalazła się tuż obok mojej. Jego usta przyssały się moich całując mnie w pełnym pożądania pocałunku. Zdenerwował się kiedy nie odchyliłam warg dlatego ugryzł mnie w jedną z nich powodując, że z moich ust wydobył się okropny jęk przepełniony bólem. Gdy się odwrwał, zauważyłam, że swoje spodnie ma już zdjęte i oczyma przepełnionymi zapałem oraz głodem wiercą we mnie dziure. Jego palce powędrowały do gumki moich majtek i zdjął je również za jednymz zamachem. Pisnęłam i zaczełam kopac swoimi nogami o podłoge.
-Już wiem dlaczego Justin cię lubi. - mruknął zaznaczając droge swoimi palcami od moich ud wzdłuż. Gdy zatrzymał się na szyi spojrzał na mnie. W jego oczach kryło się rozbawienie i chłód. - A teraz Vivianne, pozwól, że cię przelecę.
Przelecę.
Jedno słowo, a potrafi wywołac ból. Jednno słowo a potrafi zmusic nas do szybkiego działania. Ale gdy nie potrafisz się ruszyc, a twoją jedyną pomocą są łzy oraz krzyk – starasz się nie denerwowac osoby która wypowiedziała TO słowo.
Justin, gdzie do cholery jesteś?
Moja podświadomośc zadaje sobie takie pytanie odkąd Rayan wtargnął nieproszony do domu chłopaka. A teraz spokojnie chce mnie... przeleciec. Moim ciałem zatrzepotało ze zimna i strachu kiedy zaczęłam sie nad tym bardziej zastanawiac. Chciałam mu się wyrwac, uciec, ale jego ciężkie i pełne siły ciało umożliwiało mi tą czynnośc przez co płakałam jeszcze bardziej.
-Prosze, Rayan. - łkałam -Zrobie co zechcesz tylko mnie zostaw.
Szatyn zaśmiał się wyjmując z kieszeni koszuli plastikową paczuszkę. Oh, miał chociaż godnośc przynieśc ze sobą prezerwatywę. Zamknęłam mocno oczy, a kiedy poczułam coś w sobie krzyknęłam z bólu i zaczęłam jeszcze bardziej kopac i płakac. Moje czyny sprawiły, że Rayan pchał mocniej, z większą siłą i porządaniem.
Zacisnęłam mocno szczękę z bólu i nie majac siły już krzyczec, płakac czy się wiercic, leżałam nadzwyczajnie spokojnie, jakbym właśnie śniła o jednorożcach i różowej łące. A przede mną rozgrywał się właśnie koszmar, horror którego nigdy nie chciałam doświadczyc.
Zachłysnęłam się powietrzem kiedy drzwi od domu otworzyły się z impetem. Nie mając innego wyboru zaczęłam krzyczec jakbym włąśnie została opętana i potrzebowała jakiegoś egzorcyzmu. Nie byłam w stanie zobaczyc kto wparował do domu Justina ponieważ czułam się słaba, przed moimi oczami pojawiały się czarne plamy sygnalizujące, że moge w każdej chwili zemdlec.
Poczułam jeszcze jak Rayan staje na równe nogi tym samym wychodząc ze mnie.
Chwila. Czy on leży na ziemi i jest okładany pięściami?
Nie wiem.
I jak za sprawą magicznej różdżki, mdleje.

***
* "Ani miłości, ani światła, ani końca w zasięgu wzroku
I czekam na cud,
I czekam na cud,
Ale mam nadzieję, modlę się i będę walczyć,
Ponieważ czekam na cud,
 Ponieważ czekam na cud"
- Tekst piosenki Miracle Hurts
Ten rozdział zostawiam wam do skomentowania.
20 przewiduje na 31 sierpnia, a potem dodam notkę z planami na II cz.

10 komentarzy:

  1. OMG, OMG, OMG... Oddychać, oddychać... Co tu się dzieje?! dshfdgsvhfjdshfhsdjhfjhsd...

    OdpowiedzUsuń
  2. super, czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak mogl tak po prostu ja zgwalcic? Co za dupek.! Ide mu przypierdolic xD Dzieki ze tlumaczysz jest super xrdhgdhhghfvhf xoxo <3

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG...OMG...CO SIEE TU WYDAZYLO ;O SZOKK...THX ZA TLUMACZENIE CZEKAM NA NN

    OdpowiedzUsuń
  5. OMFG OMFG OMFG OMFG . NAWET NIE WIEM CO NAPISAC , CZEKAM NA NASTEPNY <3

    OdpowiedzUsuń
  6. o cholera :o jak on mógł, Ryan ty dupku -,-"
    czekam na nn x

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. nie sądziłam że Ryan może być aż takim chujem ughhh :/ biedna dziewczyna :c czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń