Rozdział 18

Cisza przed burzą jest dla nas sygnałem ostrzegawczym. 

~Vivianne~

Weszłam na szkolny korytarz pod ramie z Vanessą. Pomimo tym wszystkich wydarzeń byłam gotowa iśc do szkoły. Były to ostatnie dwa tygodnie przed wakacjami a ja musiałam jeszcze nadgonic tematy i pozdawac. Nie byłam przygotowana na dzisiejsze lekcje ale modliłam się w duchu o to, żeby żaden nauczyciel nie wpadł na zwariowany pomysł i nie odpytał mnie z żadnych tematów ponieważ mogłabym sie pożegnac z dobrymi ocenami. Liczyła się teraz frekwencja, a nie jakieś głupie oceny.
-Pan Clarpton jest dzisiaj bezczelny. - głos Vivianne rozbudził mnie i sprowadził na Ziemię -Odpytał mnie dzisiaj z jakiegoś dziwnego tematu którego jestem pewna nie przerabialiśmy! - pisnęła wrzucając książki do szafki.
-Co dostałaś? - spytałam kłamiąc że interesuje mnie ten temat.
-Dwa. - mruknęła wyjmując kolejną książkę.
Nic nie odpowiedziałam. Zamiast tego, szukałam po zatłoczonym korytarzu znanej mi twarzy którą chciałam dzisiaj zobaczyc. Pragnęłam zobaczyc uśmiech na jego pięknej twarzy. Jego brązowe oczy które tak zachłanie na mnie patrzyły. Czy chciałam za dużo? Najwyraźniej tak, bo nigdzie nie mogłam znaleźc Justina.
Przez cały dzień w szkole chodziłam zdenerwowana ponieważ miałam dziwne przeczucie, że coś się stało. Wiem, że Justin nie chodzi regularnie do szkoły ale mógł chociaż się odezwac w jakiś sposób, a nie dowalac mi jeszcze większego stresu.
Vanessa starała się odciągnąc mnie od najgorszych myśli – byłam jej za to potwornie wdzięczna – ale nic z tego. Bezustannie myślałam o nieobecności Justina w szkole. Co najgorsze, na korytarzu nie widziałam również ani Masona ani Rayana, więc w tym wypadku obstawiałam wszystko co mogłoby pasowac; kolejna bójka pomiędzy Rayanem a Justinem, wyrównanie spraw. Pragnęłam by nic się nikomu nie stało, ale dziwne uczucie w moim sercu podpowiadało co innego.
Gdy moje lekcje się zakończyły bez wachania wsiadłam w autobus który jeździ w strone domu Justina. Przypominając sobie, że umówiłam się z przyjaciółką przed wyjściem wysłałam jej szybkiego e-sms'a żeby wracała dziś beze mnie.
~Justin~

Następnego dnia zwlekłem się z łóżka czując cały ból w swoim ciele. Wiedziałem, że tak bedzie ale nie sądziłem, że będę miał trudności ze wstaniem.
Powoli usiadłem na skraju łóżka przeczesując prawą ręką włosy. Jęknąłem zauważając, że jest już po jedenastej i nie mam po co iśc do szkoły skoro lekcje skończą się za dwie godziny. Chwyciłem się za brzuch i podeszłem do okna odsłaniając rolety. Słońce które wpadało przez okno pieściło moją twarz tym samym wybudzając mnie ze snu.
Przypominając sobie moment kiedy Vivianne opuściła mój dom tłumacząc, że musi odpocząc, wydobyłem z siebie jęk frustacji. Dochodzi jeszcze do tego niespodziewana wizyta mojej matki.
-Justin! - krzyk mojej rodzicielki spowodował, że podskoczyłem w miejscu -Śniadanie.
Może to chore ale zbiegłem ze schodów w pośpiechu ubierając swoją szarą koszulkę. Dawno nie jadłem porządnego śniadania. Przeważnie była to herbata albo proste jabłko które i tak lądowało w koszu na śmieci, a teraz miałem okazje zjeśc prawdziwe jedzenie.
Uśmiechnąłem sie czując zapach naleśników. Mój wzro powędrował od razu na pełen talerz owego jedzenia. Były przyozdobione sporą ilością bitej śmietany i polane czekoladowym sosem. Oblizałem usta w podziwie i usiadłem na przeciwko mojej rodzicielki która sączyła z białej fliżanki kawe której zapach wciąż unosił się po kuchni. Zatopiłem swoje zęby w pierwszym naleśniku i rozkoszując się jego idealnym smakiem zmrużyłem oczy.
-Co ci się stało? - przestałem rzuc jedzenie w tym samym momencie kiedy matka zadała to pytanie. Sam nie wiedziałem co odpowiedziec. Gdybym powiedział prawdę, moja mama byłaby mną rozczarowana ponieważ od kąd pamiętam przyjaźni się z matką Rayan'a i cały czas myśli, że Rayan jest moim najlepszym przyjacielem. Musiałem na szybko wymyślic jakieś kłamstwo.
-Broniłem koleżanke. - w odpowiedzi wzruszyłem ramionami wciąż jedząc swojego naleśnika. Była to w zasadzie prawda, tylko ominąłem pare zbędnych faktów. Słabo uśmiechnąłem się do kobiety która postanowiła wrócic do swojego wcześniejszego zajęcia.
Automatycznie straciłem apetyt przypominając sobie kolejny raz tego dnia o Vivianne. Pewie siedziała teraz ze swoją przyjaciółką w szkolnej ławce i uczyła się do testów. Pragnąłem poczuc znowu jej zapach przy sobie, dotknąc jej miękkich włosów albo chociażby pogładzic jej kruche plecy. Tęskniłem nawet za jej płaczem.
Odsunąłem od siebie talerz i wstałem z krzesła. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, a kiedy napotkałem zmartwiony wzrok matki uśmiechnąłem się słabo i obdarowałem ją niechlujnym pocałunkiem w policzek.
-Wróce za pare godzin. - mruknąłem ubierając na ciebie kurtkę oraz buty, nie dosłyszałem odpowiedzi matki ponieważ wybiegłem z domu tak szybko jak było to możliwe. Zaciągnąłem się chłodnym powietrzem i wsiadłem do swojego samochodu po czym skierowałem sie pod szkołe. Moim planem było wyrwanie Vivianne z lekcji i przeproszenie jej za wszystko co jej zrobiłem. Obarczałem się winą mimo, że tak naprawdę cała wina wirowała się obok Rayan'a którego zaczynałem miec już serdecznie dośc.
Jechałem, przeklinając kilka razy pod nosem dzisiejszy ruch. Godziny szczytu dawały o sobie poznac zaraz jak wyjechałem na główną ulice która kierowałem sie w strone szkoły. Wypuściłem z siebie powietrze kiedy musiałem zatrzymac samochód przy ogromnym korku. Uderzyłem kilka razy o kierownice przeklinając wszystko i wszystkich. Kilku starszych mężczyzn pokręciło w moim kierunku głową mamrocząc coś pod nosem. Warknąłem w ich kierunku niezrozumiane słowa i bezwaładnie opadłem w głąb fotelu. Nie mogłem się poruszyc ani w tył ani w przód, przez co musiałem zostac w miejscu i czekac aż korek się zmniejszy.

~Vivianne~

Pod dom Justina dotarłam w mgnieniu oka. Uśmiechnęłam się szeroko kiedy tylko rozpoznałam charakterystyczną brame przyozdobioną czarną, połyskującą się farbą. Dwa charakterystyczne lwy które stały przy drzwiach prowadzących do wnętrza odzwierciedlały charakter chłopaka. Był waleczny, odważny i gotowy zmierzyc się z każdym niebezpieczeństwem nawet, jeśli miałby umrzec.
Z uśmiechem na twarzy zapukałam dwukrotnie w ciężkie drzwi wejściowe. Nie mineła chwila a z twarzy zszedł mi uśmiech kiedy zamiast Justina dostrzegłam jakąś kobiete. Zamrszczyłam w zakłopotaniu brwi i stanęłam na palcach by wyjrzec nad ramie tej Pani by znaleźc wzrokiem chłopaka – ale jak na złośc, nigdzie go nie potrafiłam dostrzec.
-Umn... jest Justin? - wydukałam spoglądając ukradkiem na kobietę.
Wydawała mi sie całkiem miła. Jej czarne włosy opadały kaskadą na kruche ramiona, niebieskie oczy wpatrywały się we mnie, czaiło się w nich zdziwienie oraz zaskoczenie. Oh, racja. Zapomniałam, że poprzednie dziewczyny przychodziły w odważniejszych strojach i przeważnie umawiały się z Justinem kiedy nikogo nie było w domu.
-Oh, musieliście się minąc, ponieważ wyjechał dziesięc minut temu. - zaśmiała się cicho powodując u mnie dreszcz -Jeśli chcesz możesz na niego zaczekac w środku.
Propozycja która padła z ust kobiety była kusząca, ale było coś w niej odpychającego. Mimo, że coś mi tu nie pasowało, ochoczo weszłam do środka posyłając kobiecie jeden ze swoich uśmiechów. Odłożyłam torbe na szafkę, a kurtke powiesiłam na wieszaku. Spojrzałam na swoje białe trampki i zaczełam bawic sie palcami dopóki nie poczułam zimnej dłoni na swoich plecach. Odwróciłam powoli głowe, a kobieta posłała mi grymas popychając mnie do wnętrza domu.Usiadłam na fotelu przed telewizorem po czym zaczełam rozglądac się po salonie. Robiłam wszystko by pozbyc się tego spojrzenia z którego aż rzucało się sto pytań.
-Znasz Justina? - spytała lekko pochylając się w moją strone.
Przełknęłam głośno śline i przygryzłam wargę zastanawiając się nad odpowiedzią.
-Tak. - skinęłam powoli głową wypuszczając ciche westchnięcie.
-Coś pomiędzy wami jest?
Jej pytanie zaczynało obijac się o moją głowe. Dobrze wiedziałam co miała na myśli, a ja nie znałam odpowiedzi. Owszem, całowaliśmy się co jakiś czas, ale nigdy nie myślałam nad tym pod kątem dziewczyna-chłopak. Byliśmy przyjaciółmi. Tak myślę.
-Przyjaźnimy się tylko. - mruknęłam nieco zirytowana tym przesłuchaniem-Pani jest...? - spytałam zbierając w sobie resztki odwagi.
-Jego matką. - zmarszczyłam brwi na dobór jej słów, a z jej ust wydobył się cichy chichot.
Podniosłam na nią wzrok. Mimo, że nie widziałam w niej żadnego podobieństwa do Justina wyglądała jak jego matka. Chciałam już zabrac głos gdy kobieta ponownie się odezwała:
-Pattie. - jej krucha dłoń powędrowała w moją strone, lekko ją ścisnęłam i posłałam jej słaby uśmiech.
-Vivianne. - mruknęłam chowając swoją dłoń pod drugą
-Vivianne muszę wyjśc do biura, wróce za godzine. Możesz tutaj poczekac na Justina, jestem pewna, że wróci za kilka minut. - uśmiechnęła się pogodnie ubierając na siebie swoją czarną marynarkę. Wytrzeszczałam na nią oczy. Ja? Sama? W tym ogromnym domie? Bez Justina? No chyba śnisz.
-Po prostu pójde do domu skoro go nie ma. - mruknęłam wstając ale od razu zostałam pchnięta znowu na fotel. Czułam się dośc dziwnie w jej towarzystwie.
-Zostań. - powiedziała spokojnie -Justin powiedział, że wróci za chwile więc jestem pewna, że dotrzyma obietnicy. - odpowiedziała ubierając na swoje stopy buty.
Uśmiechnęłam się słabo i usiadłąm wyodniej w fotelu. Kobieta uśmiechneła sie i powiedziała mi, że moge się obsłużyc jakbym była we własnym domu po czym wyszła z niego zamykajac drzwi na zamek. Oh, jasne, nie uciekne.
Przewróciłam oczami i podeszłam do kuchni. Przygryzłam wargę po czym zaczełam przeszukiwac wszystkie szafki by znaleźc herbatę oraz szklanki. Po paru minutach zmagań odnalazłam potrzebne rzeczy i przygotowałam sobie gorący napój. Usiadłam przed telewizorem i podciągnęłam po samą brode nogi okrywając się miękkim fioletowym kocem.
Mijały minuty, a chłopaka wciąż nie było. Zaczełam zastanawiac sie czy wszystko z nim w porządku. Może miał jakiś wypadek? Albo spotkał Masona i postanowili urządzic sobie 'męski dzień'? Chciałam do niego zadzwonic kiedy przypomniałam sobie, że nie mam jego numeru. Znamy się już od trzech miesiecy, a ani jedno z nas jeszcze nie wzieło od siebie numeru. Byłam pewna, że zrobie to zaraz gdy wróci.
Gdy tylko odłożyłam kubek po domie rozległ się dźwięk dzwonka. Uśmiechnęłam sie szeroko mając nadzieje, że to Justin. Podskoczyłam na nogach do drzwi i je otwarłam. Od razu zbladłam i zaniepokoiłam się gdy w drzwiach nie stał chłopak na którego tak strasznie czekała. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko popychając mnie na ziemie zamykajac drzwi.
Po co otworzyłaś te drzwi, Vivianne?
-Ciesze się, że cię widze Vivianne. Nie mamy roztrzygniętych jeszcze spraw. - Rayan za jednym zamachem pociągnął mnie na ziemie stawiając na równe nogi.

***
Nie bardzo wiem jak skomentowac ten rozdział. Pewnie domyślacie sie, że I częśc nie skończy się dobrze i macie racje. Dlatego bede pisała II częśc o której opowiem po 20 rozdziale, start II cz jest przewidziany na październik ale może się przedłużyc ponieważ od września ide do technikum co oznacza dużo wiecej nauki.
Mam dla was jednak dwa pytania:
1) Wolicie żeby II cz była publikowana tutaj? Założyc nowego bloga czy pisac II cz na wattpad.com?
2) Co sądzicie o nowym zwiastunie? KLIK 

9 komentarzy:

  1. to się wpakowała :o
    niech Justin szybko wróci

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział fantastyczny! Tyle emocji... Nie mogę się doczekać co będzie się działo dalej!
    Mi to obojętnie czy cz. II będzie tu czy na nowym bloku... Decyzje zostawiam dla cb XD
    A zwiastun...Wspaniały! Nawet nie umiem go opisać... :* Świetny, cudowny...!

    OdpowiedzUsuń
  3. następny daj proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest super.
    Powiem szczerze, że wolę aby 2 część była na tym blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy będzie następny ? :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Super zwiastun ja bym wolała żeby 2 część byłą tu :) Daj jak najprędzej następny !

    OdpowiedzUsuń
  7. otworzyła* i po domu a nie domie :) Świetny blog :) czekam na kolejna część :)

    OdpowiedzUsuń