Cisza przed burzą jest dla nas sygnałem ostrzegawczym.
~Vivianne~
Weszłam na szkolny korytarz pod ramie z Vanessą. Pomimo tym
wszystkich wydarzeń byłam gotowa iśc do szkoły. Były to ostatnie
dwa tygodnie przed wakacjami a ja musiałam jeszcze nadgonic tematy i
pozdawac. Nie byłam przygotowana na dzisiejsze lekcje ale modliłam
się w duchu o to, żeby żaden nauczyciel nie wpadł na zwariowany
pomysł i nie odpytał mnie z żadnych tematów ponieważ mogłabym
sie pożegnac z dobrymi ocenami. Liczyła się teraz frekwencja, a
nie jakieś głupie oceny.
-Pan Clarpton jest dzisiaj bezczelny. - głos Vivianne rozbudził
mnie i sprowadził na Ziemię -Odpytał mnie dzisiaj z jakiegoś
dziwnego tematu którego jestem pewna nie przerabialiśmy! - pisnęła
wrzucając książki do szafki.
-Co dostałaś? - spytałam kłamiąc że interesuje mnie ten temat.
-Dwa. - mruknęła wyjmując kolejną książkę.
Nic nie odpowiedziałam. Zamiast tego, szukałam po zatłoczonym
korytarzu znanej mi twarzy którą chciałam dzisiaj zobaczyc.
Pragnęłam zobaczyc uśmiech na jego pięknej twarzy. Jego brązowe
oczy które tak zachłanie na mnie patrzyły. Czy chciałam za dużo?
Najwyraźniej tak, bo nigdzie nie mogłam znaleźc Justina.
Przez cały dzień w szkole chodziłam zdenerwowana ponieważ miałam
dziwne przeczucie, że coś się stało. Wiem, że Justin nie chodzi
regularnie do szkoły ale mógł chociaż się odezwac w jakiś
sposób, a nie dowalac mi jeszcze większego stresu.
Vanessa starała się odciągnąc mnie od najgorszych myśli –
byłam jej za to potwornie wdzięczna – ale nic z tego. Bezustannie
myślałam o nieobecności Justina w szkole. Co najgorsze, na
korytarzu nie widziałam również ani Masona ani Rayana, więc w tym
wypadku obstawiałam wszystko co mogłoby pasowac; kolejna bójka
pomiędzy Rayanem a Justinem, wyrównanie spraw. Pragnęłam by nic
się nikomu nie stało, ale dziwne uczucie w moim sercu podpowiadało
co innego.
Gdy moje lekcje się zakończyły bez wachania wsiadłam w autobus
który jeździ w strone domu Justina. Przypominając sobie, że
umówiłam się z przyjaciółką przed wyjściem wysłałam jej
szybkiego e-sms'a żeby wracała dziś beze mnie.
~Justin~
Następnego dnia zwlekłem się z łóżka czując cały ból w
swoim ciele. Wiedziałem, że tak bedzie ale nie sądziłem, że będę
miał trudności ze wstaniem.
Powoli usiadłem na skraju łóżka przeczesując prawą ręką
włosy. Jęknąłem zauważając, że jest już po jedenastej i nie
mam po co iśc do szkoły skoro lekcje skończą się za dwie
godziny. Chwyciłem się za brzuch i podeszłem do okna odsłaniając
rolety. Słońce które wpadało przez okno pieściło moją twarz
tym samym wybudzając mnie ze snu.
Przypominając sobie moment kiedy Vivianne opuściła mój dom
tłumacząc, że musi odpocząc, wydobyłem z siebie jęk frustacji.
Dochodzi jeszcze do tego niespodziewana wizyta mojej matki.
-Justin! - krzyk mojej rodzicielki spowodował, że podskoczyłem w
miejscu -Śniadanie.
Może to chore ale zbiegłem ze schodów w pośpiechu ubierając
swoją szarą koszulkę. Dawno nie jadłem porządnego śniadania.
Przeważnie była to herbata albo proste jabłko które i tak
lądowało w koszu na śmieci, a teraz miałem okazje zjeśc
prawdziwe jedzenie.
Uśmiechnąłem sie czując zapach naleśników. Mój wzro
powędrował od razu na pełen talerz owego jedzenia. Były
przyozdobione sporą ilością bitej śmietany i polane czekoladowym
sosem. Oblizałem usta w podziwie i usiadłem na przeciwko mojej
rodzicielki która sączyła z białej fliżanki kawe której zapach
wciąż unosił się po kuchni. Zatopiłem swoje zęby w pierwszym
naleśniku i rozkoszując się jego idealnym smakiem zmrużyłem
oczy.
-Co ci się stało? - przestałem rzuc jedzenie w tym samym momencie
kiedy matka zadała to pytanie. Sam nie wiedziałem co odpowiedziec.
Gdybym powiedział prawdę, moja mama byłaby mną rozczarowana
ponieważ od kąd pamiętam przyjaźni się z matką Rayan'a i cały
czas myśli, że Rayan jest moim najlepszym przyjacielem. Musiałem
na szybko wymyślic jakieś kłamstwo.
-Broniłem koleżanke. - w odpowiedzi wzruszyłem ramionami wciąż
jedząc swojego naleśnika. Była to w zasadzie prawda, tylko
ominąłem pare zbędnych faktów. Słabo uśmiechnąłem się do
kobiety która postanowiła wrócic do swojego wcześniejszego
zajęcia.
Automatycznie straciłem apetyt przypominając sobie kolejny raz
tego dnia o Vivianne. Pewie siedziała teraz ze swoją przyjaciółką
w szkolnej ławce i uczyła się do testów. Pragnąłem poczuc znowu
jej zapach przy sobie, dotknąc jej miękkich włosów albo chociażby
pogładzic jej kruche plecy. Tęskniłem nawet za jej płaczem.
Odsunąłem od siebie talerz i wstałem z krzesła. Rozejrzałem się
po pomieszczeniu, a kiedy napotkałem zmartwiony wzrok matki
uśmiechnąłem się słabo i obdarowałem ją niechlujnym
pocałunkiem w policzek.
-Wróce za pare godzin. - mruknąłem ubierając na ciebie kurtkę
oraz buty, nie dosłyszałem odpowiedzi matki ponieważ wybiegłem z
domu tak szybko jak było to możliwe. Zaciągnąłem się chłodnym
powietrzem i wsiadłem do swojego samochodu po czym skierowałem sie
pod szkołe. Moim planem było wyrwanie Vivianne z lekcji i
przeproszenie jej za wszystko co jej zrobiłem. Obarczałem się winą
mimo, że tak naprawdę cała wina wirowała się obok Rayan'a
którego zaczynałem miec już serdecznie dośc.
Jechałem, przeklinając kilka razy pod nosem dzisiejszy ruch.
Godziny szczytu dawały o sobie poznac zaraz jak wyjechałem na
główną ulice która kierowałem sie w strone szkoły. Wypuściłem
z siebie powietrze kiedy musiałem zatrzymac samochód przy ogromnym
korku. Uderzyłem kilka razy o kierownice przeklinając wszystko i
wszystkich. Kilku starszych mężczyzn pokręciło w moim kierunku
głową mamrocząc coś pod nosem. Warknąłem w ich kierunku
niezrozumiane słowa i bezwaładnie opadłem w głąb fotelu. Nie
mogłem się poruszyc ani w tył ani w przód, przez co musiałem
zostac w miejscu i czekac aż korek się zmniejszy.
~Vivianne~
Pod dom Justina dotarłam w mgnieniu oka. Uśmiechnęłam się
szeroko kiedy tylko rozpoznałam charakterystyczną brame
przyozdobioną czarną, połyskującą się farbą. Dwa
charakterystyczne lwy które stały przy drzwiach prowadzących do
wnętrza odzwierciedlały charakter chłopaka. Był waleczny, odważny
i gotowy zmierzyc się z każdym niebezpieczeństwem nawet, jeśli
miałby umrzec.
Z uśmiechem na twarzy zapukałam dwukrotnie w ciężkie drzwi
wejściowe. Nie mineła chwila a z twarzy zszedł mi uśmiech kiedy
zamiast Justina dostrzegłam jakąś kobiete. Zamrszczyłam w
zakłopotaniu brwi i stanęłam na palcach by wyjrzec nad ramie tej
Pani by znaleźc wzrokiem chłopaka – ale jak na złośc, nigdzie
go nie potrafiłam dostrzec.
-Umn... jest Justin? - wydukałam spoglądając ukradkiem na
kobietę.
Wydawała mi sie całkiem miła. Jej czarne włosy opadały kaskadą
na kruche ramiona, niebieskie oczy wpatrywały się we mnie, czaiło
się w nich zdziwienie oraz zaskoczenie. Oh, racja. Zapomniałam, że
poprzednie dziewczyny przychodziły w odważniejszych strojach i
przeważnie umawiały się z Justinem kiedy nikogo nie było w domu.
-Oh, musieliście się minąc, ponieważ wyjechał dziesięc minut
temu. - zaśmiała się cicho powodując u mnie dreszcz -Jeśli
chcesz możesz na niego zaczekac w środku.
Propozycja która padła z ust kobiety była kusząca, ale było coś
w niej odpychającego. Mimo, że coś mi tu nie pasowało, ochoczo
weszłam do środka posyłając kobiecie jeden ze swoich uśmiechów.
Odłożyłam torbe na szafkę, a kurtke powiesiłam na wieszaku.
Spojrzałam na swoje białe trampki i zaczełam bawic sie palcami
dopóki nie poczułam zimnej dłoni na swoich plecach. Odwróciłam
powoli głowe, a kobieta posłała mi grymas popychając mnie do
wnętrza domu.Usiadłam na fotelu przed telewizorem po czym zaczełam
rozglądac się po salonie. Robiłam wszystko by pozbyc się tego
spojrzenia z którego aż rzucało się sto pytań.
-Znasz Justina? - spytała lekko pochylając się w moją strone.
Przełknęłam głośno śline i przygryzłam wargę zastanawiając
się nad odpowiedzią.
-Tak. - skinęłam powoli głową wypuszczając ciche westchnięcie.
-Coś pomiędzy wami jest?
Jej pytanie zaczynało obijac się o moją głowe. Dobrze wiedziałam
co miała na myśli, a ja nie znałam odpowiedzi. Owszem, całowaliśmy
się co jakiś czas, ale nigdy nie myślałam nad tym pod kątem
dziewczyna-chłopak. Byliśmy przyjaciółmi. Tak myślę.
-Przyjaźnimy się tylko. - mruknęłam nieco zirytowana tym
przesłuchaniem-Pani jest...? - spytałam zbierając w sobie resztki
odwagi.
-Jego matką. - zmarszczyłam brwi na dobór jej słów, a z jej ust
wydobył się cichy chichot.
Podniosłam na nią wzrok. Mimo, że nie widziałam w niej żadnego
podobieństwa do Justina wyglądała jak jego matka. Chciałam już
zabrac głos gdy kobieta ponownie się odezwała:
-Pattie. - jej krucha dłoń powędrowała w moją strone, lekko ją
ścisnęłam i posłałam jej słaby uśmiech.
-Vivianne. - mruknęłam chowając swoją dłoń pod drugą
-Vivianne muszę wyjśc do biura, wróce za godzine. Możesz tutaj
poczekac na Justina, jestem pewna, że wróci za kilka minut. -
uśmiechnęła się pogodnie ubierając na siebie swoją czarną
marynarkę. Wytrzeszczałam na nią oczy. Ja? Sama? W tym ogromnym
domie? Bez Justina? No chyba śnisz.
-Po prostu pójde do domu skoro go nie ma. - mruknęłam wstając
ale od razu zostałam pchnięta znowu na fotel. Czułam się dośc
dziwnie w jej towarzystwie.
-Zostań. - powiedziała spokojnie -Justin powiedział, że wróci
za chwile więc jestem pewna, że dotrzyma obietnicy. - odpowiedziała
ubierając na swoje stopy buty.
Uśmiechnęłam się słabo i usiadłąm wyodniej w fotelu. Kobieta
uśmiechneła sie i powiedziała mi, że moge się obsłużyc jakbym
była we własnym domu po czym wyszła z niego zamykajac drzwi na
zamek. Oh, jasne, nie uciekne.
Przewróciłam oczami i podeszłam do kuchni. Przygryzłam wargę po
czym zaczełam przeszukiwac wszystkie szafki by znaleźc herbatę
oraz szklanki. Po paru minutach zmagań odnalazłam potrzebne rzeczy
i przygotowałam sobie gorący napój. Usiadłam przed telewizorem i
podciągnęłam po samą brode nogi okrywając się miękkim
fioletowym kocem.
Mijały minuty, a chłopaka wciąż nie było. Zaczełam zastanawiac
sie czy wszystko z nim w porządku. Może miał jakiś wypadek? Albo
spotkał Masona i postanowili urządzic sobie 'męski dzień'?
Chciałam do niego zadzwonic kiedy przypomniałam sobie, że nie mam
jego numeru. Znamy się już od trzech miesiecy, a ani jedno z nas
jeszcze nie wzieło od siebie numeru. Byłam pewna, że zrobie to
zaraz gdy wróci.
Gdy tylko odłożyłam kubek po domie rozległ się dźwięk
dzwonka. Uśmiechnęłam sie szeroko mając nadzieje, że to Justin.
Podskoczyłam na nogach do drzwi i je otwarłam. Od razu zbladłam i
zaniepokoiłam się gdy w drzwiach nie stał chłopak na którego tak
strasznie czekała. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko popychając
mnie na ziemie zamykajac drzwi.
Po co otworzyłaś te drzwi, Vivianne?
-Ciesze się, że cię widze Vivianne. Nie mamy roztrzygniętych
jeszcze spraw. - Rayan za jednym zamachem pociągnął mnie na ziemie
stawiając na równe nogi.
***
Nie bardzo wiem jak skomentowac ten rozdział. Pewnie domyślacie
sie, że I częśc nie skończy się dobrze i macie racje. Dlatego
bede pisała II częśc o której opowiem po 20 rozdziale, start II
cz jest przewidziany na październik ale może się przedłużyc
ponieważ od września ide do technikum co oznacza dużo wiecej
nauki.
Mam dla was jednak dwa pytania:
1) Wolicie żeby II cz była publikowana tutaj? Założyc nowego bloga czy pisac II cz na wattpad.com?
2) Co sądzicie o nowym zwiastunie? KLIK
to się wpakowała :o
OdpowiedzUsuńniech Justin szybko wróci
Rozdział fantastyczny! Tyle emocji... Nie mogę się doczekać co będzie się działo dalej!
OdpowiedzUsuńMi to obojętnie czy cz. II będzie tu czy na nowym bloku... Decyzje zostawiam dla cb XD
A zwiastun...Wspaniały! Nawet nie umiem go opisać... :* Świetny, cudowny...!
następny daj proszę :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest super.
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że wolę aby 2 część była na tym blogu :)
o boziu ;o
OdpowiedzUsuń@_fidelidad
Kiedy będzie następny ? :(
OdpowiedzUsuńSuper zwiastun ja bym wolała żeby 2 część byłą tu :) Daj jak najprędzej następny !
OdpowiedzUsuńWOW
OdpowiedzUsuńotworzyła* i po domu a nie domie :) Świetny blog :) czekam na kolejna część :)
OdpowiedzUsuń