!WAŻNA NOTKA NA SAMYM DOLE! PRZECZYTAJ!
Surprise
Westchnęłam głośno kiedy znalazłam się w domu. Słyszałam
szmery dochodzące z kuchni i gdy tylko zdjęłam buty zostałam
obkrążona przez Alicie i Patricka.
-Gdzieś ty była? - syknął mężczyzna łapiąc mnie za ramiona,
prychnęłam w jego kierunku zrzucając jego ręce -I troche
szacunku, młoda damo.
Zaśmiałam się.
-Oczekujesz ode mnie szacunku po tym co się dowiedziałam? - okej,
nie wiem jak to się to stało, ale ta Vivianne Anne Collins jest
dzisiaj odważna -Zabawny jesteś. - pokręciłam głową wymijając
go, już chciałam wejśc do swojego pokoju kiedy poczułam silny
uścisk na swoim nadgarstku, zauważając Patricka podkuliłam się w
duchu. Pociągnął mnie na dół przez co omal się nie wywróciłam.
Postawił mnie przed stolikiem i spojrzał na mnie tym swoim surowym
wzrokiem. Odwróciłam głowe w drugą stronę oblizując usta.
-Owszem. – warknął -Oczekuje szacunku.
Nic nie mówiąc wyrwałam się z jego mocnego uścisku i pobiegłam
na góre zamykając się w swoim pokoju. Usiadłam na łóżku po
czym rozejrzałam się po swoim pokoju. Wydawał mi się obcy i
nudny. Pomarańczowe ściany jakby wyblakły pod moją nieobecnością
i przypominały zgniłą pomarańczę. Na krześle obrotowym
znajdowały się poukładane w stos ubrania. Westchnęłam głośno i
wyjęłam z szafy swoją torbę do której wrzuciłam pare ubrań i
książki na jutrzejsze lekcje. Uśmiechnęłam się blado i zabrałam
swoje czarne legginsy i miętową koszulę po czym podreptałam do
łazienki by się odświeżyc. Potrzebowałam gorącej wody która
ukoi moje ciało dzięki czemu będę myślała racjonalnie. Nie
minęła chwila a z oczu zaczeły spływac pojedyńcze łzy.
Położyłem się na łóżku bawiąc telefonem. Mineło już dośc
sporo czasu od kąd Vivianne zniknęła z mojego domu i szczerze
powiedziawszy zaczynałem się o nią martwic. Mógłbym do niej
zadzwonic i spytac się co się stało, ale niestety nie posiadałem
jej numeru telefonu, oczywiście mógłbym wykonac pare s-sms'ów i
zdobyc jej numer ale stwierdziłem, że skoro obiecała to przyjdzie.
Westchnąłem cicho i wszedłem pod prysznic pozbywając się tych
wszystkich rzeczy i spraw których dzisiaj zdąrzyłem doświadczyc.
Po dziesieciu minutach bezczynnego stania pod wodospadem ciepłej
wody wyszedłem ubierając na siebie świeże ubrania. Kiedy zdałem
sobie sprawe, że łazienka tonie w parze usłyszałem dźwięk
dzwonka do drzwi. Uśmiechnąłem się sam do siebie kiedy dotarło
do mnie, że to Vivianne. Naprawde nie wiem co się ze mną stało,
ale ta dziewczyna działała na mnie kojąco.
Owtorzyłem drzwi dziewczynie, ale to co ujrzałem zbiło mnie z
nóg.
Vivianne była cała zapłakana – o ironio, znowu – miała coś
na wzór rozcięcia ale nie leciała z tego krew. Jej ręce były
całe posiniaczone, a trzęsła się gorzej niż galaretka.
-Co się stało? - szepnąłem w jej blond włosy kiedy się do mnie
przytuliła.
W odpowiedzi dostałem jedynie ciche jęknięcie oraz szybkie
pokręcenie głową. Westchnąłem i zamknąłem drzwi. Chwyciłęm
jej torbę i położyłem ją przy ścianie w salonie. Odsunąłem
dziewczynę od siebie tak, by widziec jej twarz. Z bliska wyglądała
znacznie gorzej niż z daleka, i szczerze powiedziawszy wolałbym tą
drugą wersje.
Chwyciłem jej kruchą dłoń i potarłem ją uspokająco. Usiadłem
na krześle i posadziłem sobie Vivianne na kolanach. Objąłem ją w
tali i pozwoliłem, żeby jej głowa spoczywała swobodnie na moim
torsie.
-Przestań płakac. - mruknąłem
To dziwne, ale te silne ramiona Justina zaczynały mi się coraz
bardziej podobac. Może dlatego, że tak często je odwiedzałam?
-Przestań płakac. - mruknął a ja westchnęłam cicho odsuwając
jego głowe. Byłam pewna, że wyglądam jak jakieś zombie z tych
filmów – okropnie. Jęknęłam bawiac się skrawkiem jego koszulki
przypominając sobie o zdarzeniach które miały miejsce godzinę
temu.
Chwyciłam torbę i wyszłam z domu. Starałam zachowywac się
cicho, tak by rodzice nie zauważyli, że wychodze. Cóż – nie
wyszło, ponieważ obydwoje siedzieli przed telewizorem i oglądali
jakiś kucharski program pijąc parzoną kawe. Wyglądali jak ci
ludzie z Manhattan'u, brakowało jedynie przystawek i Mozart'a w tle.
-Wychodzę. - mruknęłam nakładając na swoje stopy skórzanne
kozaczki z cwiekami
Nie minęła nawet sekunda a ojciec już stał na przeciwko mnie
paraliżując mnie tym swoim złowrogim spojrzeniem. Chwycił mnie za
ręce tak mocno ściskając, że poczułam jak krew nie dopływa mi
do palców. Jęknęłam z bólu.
-Nigdzie nie wychodzisz. - splunął, a ja poczułam jak jego
mięśnie naprężają się -Zostajesz w tym domu.
Może to dziwne i niewyobrażalnie głupie, ale zaśmiałam się
prosto w jego twarz.
-Nie będziesz mi mówił co mam robic, Patrick. - syknęłam
wyswobodzając się z jego uścisku, chwyciłam swoją torbe i już
miałam zamiar opuścic dom kiedy czyjeś ręce na moich ramionach
które pociągnęły mnie na ziemi dzięki czemu wylądowałam na
podłodze. Ból który przeszył mój kręgosłup był
niewyobrażalnie zły i uciążliwy. Czułam jakby coś złamało się
w którymś z kręgów przez co jęknęłam i szybko zaczeła
rozmasowywac miejsce bólu, jednak cierpienie nie chciało tak szybko
ustępowac. Wstałam z ziemi i zauważyłam za sobą gotującego się
ze złości ojca. Nim się spostrzegłam jego prawa dłoń
zaatakowała mój policzek który zaczął piec. Skrzywiłam się na
widok czucia szmary która się wytworzyła pod wpływem uderzenia
dłoni gdzie znajdował się sygnet ojca. Otworzyłam usta żeby coś
powiedziec ale zostałam przyciszona kolejnym plaskiem na drugim
policzku. Nie wiedziałam kiedy z oczu zaczeły mi ciec łzy ale
miałam już całą mokrą od nich twarz. To wszystko bolało gorzej
niż cholerna pała z matematyki na teście.
-Zostaw ją! - przeniosłam wzrok na matkę która całą się
trzęsła
Wykorzystałam chwile nieuwagi ojca i zabrałam szybko swoją
torbę po czym wybiegłam na dwór.
Spojrzałam ukradkiem na Justina. Jego szczeka była mocno
zaciśnięta, tak samo jak ręce. Nie byłam pewna co powinnam zrobic
dlatego spuściłam głowe wstając z jego kolan. Przeczesałam włosy
ciągnąc za ich końce i poszłam do kuchni gdzie usiadłam na
krześle barmańskim. Zaczełam stukac swoimi długimi paznokciami o
blat kuchenny gdy nagle poczułam ręce na swojej tali. Wzdrygnęłam
sie pod wpływem dotyku jednak zaraz moje ciało zostało ukojone
przez małe pocałunki na mojej szyi. Zaśmiałam się cicho
odwracając w kierunku Justina. Zarzuciłam swoje ręce na jego szyje
i uśmiechnęłam się szeroko. Schował jeden z komsyków moich
włosów za ucho i przytulił mnie do siebie powodując lekki
jęknięcie z mojej strony ponieważ ból pleców jeszcze nie zdąrzył
przejśc.
-Powinnaś odpocząc. - szepnął w moje ucho sprawiając, że w
brzuchu znowu zagnieździło mi się stado motyli i innych insektów.
Na mojej twarzy znowu pojawił się szeroki uśmiech. Zabrałam ręce
z szyi Justina i zeskoczyłam z krzesła sycząc z bólu. Na mojej
twarzy pojawił się automatycznie grymas, chłopak musiał go
zauważyc ponieważ wsunął swoje ręce pomiędzy moje kolana i na
plecy lekko podnosząc.
-Musisz przestac to robic. - zaśmiałam się cicho w jego ramie
-Przynajmniej pocwicze bicepsy i tricepsy.
Nie mogłam oprzec się pokusie i go nie pocałowac. Jęknęłam
kiedy potarł lekko moje plecy przez co udało mu się wślizgnąc do
mojej buzi. Nasze języki toczyły zawziętą wojne powodując ciche
jęki z naszych stron. Przygryzłam lekko jego dolną wargę na co
zaśmiał się oblizując swoje usta. Wtuliłam się w jego tors –
wspominałam już, że tulenie Justina stało się moją rutyną? - i
przymknęłam oczy. Moje chude i kruche palce zaczeły kreślic
różnorodne wzorki na jego koszulce. Cieszyłam się, że mogłam
miec go dzisiaj tylko dla siebie po mimo tego, co miejsce w moim
domu. Byłam pewna, że pseudo-rodzice wiedzą gdzie przebywam i
mogliby tutaj w każdej chwili wparowac i zabrac mnie siłą.
Westchnęłam cicho kładąc się na łóżku Justina. Skuliłam się
i okryłam cięką kołdrą. Schowałam twarz w miękką poduszkę i
zaczełam skrobac materiał swojej miętowej koszuli. Poczułam jak
łóżku ugina się pod kolejnym ciężarem i uśmiechnęłam się
słabo odwracając głowe w strone chłopaka.
-Hmm...? - mruknęłam w jego kierunku przykrywając się po sam
kark kołdrą.
Chłopak jedynie uśmiechnął się i pocałował czubek mojej
głowy. Jęknęłam cicho i przewróciłam się na drugi bok i
przymknęłam oczy. Nim się spostrzegłam, zasnęłam.
Po kilku godzinach obudziłam się w ramionach Justina. Uśmiechnęłam
sie słabo i zaczełam kreślic na jego nagim torsie małe kółeczka.
Pod wpływem mojego dotyku chłopak drgnął lekko i zamruczał
otwierając oczy. Podskoczyłam lekko na łóżku.
-Przepraszam, nie chciałam cię budzic. - szepnęłam odsuwając
ręke włożyłam ją pod kołdre
-Nic się nie stało. - mruknął tym jednym ze swoich zaspanych
seksownych głosów
Westchnęłam cicho i objęła Justina w pasie całując lekko jego
ramie. Chłopak zaczął bawic się moimi włosami, a ja poczułam
się w końcu kochana.
To w jaki sposób Vivianne mnie obudziła wprawiało mnie w stan
którego jeszcze nigdy nie doświadczyłem. Normalnie wściekłbym
się gdyby ktoś mnie obudził, ale nie tym razem. Musnąłem lekko
jej usta wywołując na twarzy dziewczyny szeroki uśmiech przez
który i ja się uśmiechnąłem.
-Jesteś taka piękna. - szepnąłem szczerze odkrywając jej twarz
z jej długich blond włosów.
Zaśmiałem się chicho gdy Vivianne zakryła swoją twarz rękoma
by nie pokazac swoich cudownych zarumienionych policzków.
Przygryzłem dolną wargę i chwyciłem jej dłonie i pocałowałem
je lekko.
-Która godzina? - spytała zmieniając temat
-Po dwudziestej. - mruknąłem chowając telefon na swoje miejsce
Już chciałem pocałowac czule Vivianne kiedy po domie rozbrzmiał
dźwięk dzwonka do drzwi. Zmarszczyłem brwi nie wiedząc kto mógłby
przyjśc o tej porze, racja, mogliby to byc rodzice, ale mają oni
dopiero jutro przyjechac. Przygryzłem dolną wargę po czym wstałem
i ubrałem na siebie swoją czarną koszulkę z wycięciem literki
'v'. Zbiegłem ze schodów przeczesując włosy i ciągnąc za ich
końce. Otworzyłem drzwi, a to co ujrzałem zbiło mnie z tropu.
-Co jest kurwa? - warknąłem
***
Z racji że wyjeżdżam na dwa tygodnie (13.07 do 27.07) nie będę dodawała rozdziałów. Należy mi się odpoczynek, prawda? Dodam rozdział zaraz jak wróce, I promise.
Plus, iż jutro mam urodziny (11.07) chciałabym żebyście zrobili mi wspólny prezent i żeby KAŻDY kto czyta to opowiadanie skomentował.
cuuuuuuuuuuuuuudowny*___*
OdpowiedzUsuńoni są dla siebie stworzenie :) + wszystkiego-przedwczesnego- najlepszego:)
kc, @roks_m♥
Kocham to opowiadanie , czekam na następny <3 Wszystkiego najlepszego ;*
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie i czekam na kolejny rozdział :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. <33
OdpowiedzUsuńLovelovelove *-*
OdpowiedzUsuń@_fidelidad
awwww... jak uroczo :3
OdpowiedzUsuńten rozdział jest taki fbsdfbshj *-*
Genialny rozdział *o* W sumie jak każdy :) Owszem, należy Ci się odpoczynek :). Dobrej zabawy Xx
OdpowiedzUsuńWSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO KOCHANIE, ZDROWIA SZCZĘŚCIA, PIENIĘDZY, SPOTKANIA IDOLI I TEGO CO NAJLEPSZE. ŻYJ 100000000 LAT <3
Rozdział super i wszystkiego najlepszego
OdpowiedzUsuń100 lat :*
OdpowiedzUsuńciekawe co zobaczył ? ;) i STOOOOO LAAAT <3
OdpowiedzUsuńWOW !!!!!!! Co zobaczył Justin ?!? Nie moge doczekać się następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńSTO LAT =)
Boskie <333 Kocham tego bloga!
OdpowiedzUsuńWszystkiego Najlepszego skarbie <333
Wow, genialny rozdział! <3 Nie sądziłam, że ojciec Vivannie mógł być zdolny do czegoś takiego. Żeby pobić własną córkę?! Dobrze, wiem, że adoptowaną, ale jednak córkę, którą się opiekował, tak? Nie mieści mi się to w głowie. Dosłownie. Kocham to opowiadanie, kocham wszystko co piszesz dla nas i kocham TAKIEGO Justina <3
OdpowiedzUsuńCo do dzisiejszego dnia. Które to już? :D Chciałam Ci życzyć zdrowia, szczęścia, miłości oraz spełnienia marzeń! Żebyś spotkała swoich idoli. Miała szansę z nimi porozmawiać, pozwierzać się i po prostu przytulić.
No i dołączam do tego życzenia udanego wyjazdu! Na pewno będzie świetnie!
Kocham Cię <3
genilany rozdział,taki słodki ona coś zaczyna czuć do niego i na odwrót :D ciekawi mnie starsznie kto przyszedł i jeszcze przecież ona jest w domu :o
OdpowiedzUsuńczekam na nowy.
wszystkiego najlepszego z okazji urodzin oraz miłego wypoczynku <3
ZAPRASZAM DO MNIE: http://life-is-not-that-easy.blogspot.com/
fajny ;)
OdpowiedzUsuńO bosz... Jaki cudny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńJa czytam <3333 ! ;)
Fajny rozdział!
OdpowiedzUsuńCudowne..! WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGOOO!
OdpowiedzUsuńWypoczywaj ;333
Zapraszam na bloga
swagonyou69.blog.pl
Suuuuper rozdział!!! Jestem ciekawa kto przyszedł do domu Justina ;D A i życze ci WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO I WGL WSZYSTKIEGO CO SOBIE ZAPRAGNIESZ :****
OdpowiedzUsuńuwielbiam <3
OdpowiedzUsuńNajlepszego <3
OdpowiedzUsuńI najlepszego :* -Kasia Mrs. Swaaggyyyy
OdpowiedzUsuńHej, twój blog został nominowany przeze mnie do The Versatile Blogger :) http://just-trust-me-i-love-u.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger.html
Faaantastyczny.. ,3 jesteś niesamowita.. dzięki za tego bloga ziom <3
OdpowiedzUsuńOczywiście opowiadanie niesamowite <3 masz talent :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie Twoj styl pisania :))
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział... XD Możesz mnie informować? @TUsia
OdpowiedzUsuńSuperowy rozdział!;-----) możesz mnie informować? @just_agg
OdpowiedzUsuń