Die in my arms
Gdy uspokoiłam się już w ramionach Justina, ten podniósł mnie i
posadził na kuchennym blacie podając mi szklankę gorącej
czekolady. Nie miałam pojęcia kiedy zdąrzył ją zrobic ponieważ
wydawało mi się, że cały czas był ze mną, ale była pyszna.
Uśmiechnęłam się w jego kierunku słabo i schowałam kosmyk
włosów za ucho. Chciałam mu już podziękowac za wybawienie,
jednak ten mnie wyprzedził:
-Przepraszam. - szepnął odstawiając kubek do zlewu -Powinienem
był szybciej zaareagowac. - westchnął czyszcząc kubek który z
całą pewnością był już czysty. Jęknęłam podchodząc do
chłopaka. Położyłam delikatnie swoją dłoń na jego ramieniu.
-To nie twoja wina. - szepnęłam cicho
Justin odwrócił się w moim kierunku, chwycił ścierkę którą
zaczął wycierac dłonie. W jego oczach panowała troska, ból oraz
przerażnie. Spuścił głowę opierając się o blat. Westchnęłam
cicho podchodząc do niego. Objęłam go w pasie chowając twarz w
jego szyi. Pogładził moje plecy upewniając się, czy ma mnie w
swoich objęciach. Może to zabrzmi cholernie głupio, ale czułam
się w jego towarzystwie bezpiecznie mimo, co kilka minut temu się
zdarzyło. Byłam pewna, że gdy stał obok mnie byłam chroniona
bardziej niż przez swoich zakłamanych rodziców. Tfe, wróc.
Zakłamanego Patricka oraz Alici. Czułam do nich obrzydzenie oraz
nienawiśc. Nie chciałam do nich wracac chociaż pewnie się o mnie
martwią ponieważ od kąd wyszłam wściekła z domu nie pojawiłam
się w nim do tej pory. Nie dałam ani znaku życia im, ani Vannesie
która pewnie i tak już wygadała im częśc związaną z Justinem
którego jakiś cudem moi pseudo-rodzice nie trawili. Może dlatego,
że często lądował na komisariacie policji? A może tylko dlatego,
że gdy się denerwował – co zdarzało się często – przybierał
posture dzikiego zwierzęcia?
-Musze wracac. - szepnęłam cicho w jego ramie przytulając się do
niego mocniej, chłopak jedynie westchnął odsuwając mnie lekko od
siebie, złapał mój podbródek i musnąłe lekko moje usta
powodując trzecią wojne światową w moim brzuchu, uśmiechnełam
się słabo w jego kierunku -Gdzie są moje rzeczy? - spytałam
zdając sobie sprawe że cały dzień przechodziłam w koszulce
Justina która sięgała mi kolan. Rozejrzałam się po pokoju
dostrzegając swój telefon, przygryzłam dolną warge na wspomnienie
kiedy zaczął wydzwaniac.
Gdy moj telefon zaczal wibrowac, wyjelam go z kieszeni spodni i
rzucilam nim na sam koniec pokoju przez co Justin podskoczyl na
kanapie.
Westchnęłam ciężko
podchodząc do niego, chwyciłam go i starałam sie go włączyc,
jednak nie zrobił tego. Jęknęłam i ścisnęłam go mocniej w
dłoni.
-Reszta twoich rzeczy jest w moim
pokoju. - odwróciłam się do tyłu i ujrzałam jak Justin chowa
ręce do swoich spodni pozwalając kciukom swobodnie wystawac,
uśmiechnęłam się szeroko, bo po mimo zmartwienia wymalowanego na
twarzy wciąż wyglądał jak jakiś bóg seksu, czy coś. Prychnęłam
kręcąc głową i podeszłam do niego łapiąc jego dłoń. Chłopak
lekko zdziwił się jednak później na jego twarzy wymalował się
szeroki uśmiech. Objęłam go w szyi i podskoczyłam tak, żeby moje
nogi oplatały jego talie, zaśmiałam się cicho kiedy podsadził
mnie i zaniósł mnie do swojego pokoju kładąc na łóżku.
Przyciągnęłam go do siebie i obdarowałam go najszczerszym
pocałunkiem na jaki było mnie stac. Jego pełne wargi pieściły
moje powodując lekkie drzenie mojego ciała. Słodki i delikatny
pocałunek zmienił się w coś dzikiego i pełnego porządania.
Justin splótł swoje palce z moimi, lekko nimi pocierając.
Uśmiechnęłam się szeroko odrywając się od chłopaka. Musnęłam
lekko jego wargi po czym wstałam przeczesując dłonią włosy.
Zauważając swoje spodnie ubrałam je na siebie. Przygryzłam dolną
wargę pocierając materiał mojej karmelowej koszulki. Justin chyba
zrozumiał aluzje dlatego parsknął śmiechem chowając twarz w
poduszce. Spiorunowałam go wzrokiem zdejmując szybko jego koszulkę
i ubierając swoją. Włosy spięłam w luźnego koka i schowałam
telefon do kieszeni. Usiadłam obok chłopaka szturchając go lekko w
ramie.
-Więc... - zaczął kreśląc na
moim nagim ramieniu kółeczka, zaśmiałam się cicho
-Przyjde później. - szepnęłam
całując lekko jego ramie -Obiecuje. - dodałam spoglądając w jego
czekoladowe oczy
Justin uśmiechnął się wesoło
powodując motylki w moim brzuchu. Musnął jeszcze raz moje usta po
czym chwycił moją dłoń i potarł ją lekko. Wstając, pociągnęłam
go ze sobą po czym razem zeszliśmy na dół. Ubrałam na swoje
stopy swoje brzydkie, ubrudzone trampki by po chwili zostac
przyciśniętą do ściany przez ciało Justina. Uśmiechnęłam się
szeroko kładąc dłoń na jego klatce lekko popychając go do tyłu.
Stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek mocno go do
siebie przytulając. Chłopak westchnął podając mi jakieś
ubranie.
-Ubierz, bo zmarzniesz. - szepnął
do mojego ucha, chwyciłam od niego ubranie które okazało się
bordową bluzą, ubrałam ją na siebie, a Justin naciągnął na
moją głowe kaptur, musnął lekko moje usta – Uważaj na siebie,
Vivianne. - dodał otwierając drzwi.
Nic nie mówiąc wyszłam z jego
domu.
Nie wiem czy jesteśmy teraz
kolejną na świecie parą zakochanych w sobie nastolatków, ale
cholernie tego pragnąłem.Vivianne Collins mąciła mi w głowie od
kąd poprosiłem ją do tego głupiego tańca na ślubie jej brata.
Wydawała się wtedy taka krucha i bezbronna... Podczas tego
incydentu z Rayanem przekonałem się na własnej skórze jaka była.
I wydaje mi się, że to w niej mnie pociągało. Gdy przytuliła się
do mnie poczułem jak jej ciało wciąż ze strachu drzało, dlatego
postanowiłem ją wtedy przytulic jeszcze bardziej. Ale wtedy kiedy
ją pocałowałem przerosło mnie samego. Poczułem jak w moim
brzuchu rodzi się nieznane mi dotąd uczucie, jakby stado mrówek
biegało po moim żołądku i bawiło się w nim w gonianego.
Umiechnąłem się sam do siebie
włączając telewizor na którym nie mogłem się skupic. Gdy
uśmiech tracił się z mojej twarzy – pojawiał się na nowo,
odrodzony i pełen życia.
Wyjąłem telefon ze swojej
kieszeni. Zauważając mase wiadomości od Masona westchnąłem
ciężko przykładając komórkę do ucha i wyczekująco czekałem aż
przyjaciel odbierze. A gdy już to zrobił, musiałem odsunąc od
siebie telefon by nie ogłuchnąc.
-Kurwa, Bieber, pieprzysz się z
pierwszą lepszą laską, wiem, ale kurwa serio? Collins?! - warknął
– Mogłęś sobie odpuścic.
Nie, wcale nie byłem wkurzony.
-Odwal się, Mason. - fuknąłem do
słuchawki, wyciągnąłem nogi na stolik -Gdybyś znał sytuacje nie
naskakiwałbyś na mnie. - mruknąłem przygladając się swoim
paznokciom.
-Nie znał sytuacji? - mogłem
sobie tylko wyobrazic jak poprzez śmiech kręci głową -Rayan mi
wszystko powiedział...
Zaśmiałem się głośno.
-Wszystko? Naprawde? - spytałem
stając na równe nogi -Pewnie nawet nie pominął faktu, że starał
się zgwałcic Vivianne? - podniosłem do góry brwi
Znałem Rayana tak długo, że
mogłem bez obawy stwierdzic, że na pewno nie powiedział Masonowi o
tym incydencie. Ten czubek zrobi wszystko by chronic swój tyłek,
nawet jesli może utracic przyjaciół.
Uśmiechnąłem się zwycięsko
kiedy chłopak nie odpowiadał przez dłuższy czas. A kiedy się już
odezwał, byłem pewien, że to powie:
-Dobra, pominął pare drobnych
szczegółów, ale to nie znaczy, że masz chronic tą pierdolniętą
sukę.
No dobra, nie wytrzymałem.
-Kogo nazywasz pierdolniętym,
Mason? - warknąłem przypominając sobie, że mam asa w rękawie –
Co byś zrobił gdybym poszedł teraz do twojego domu i zgwałcił
Caroline? Hm?
Caroline była jego młodszą
siostrą. Miała zaledwie piętnaście lat a wyglądała jak Jennifer
Lopez. Tak, była gorąca jak na swój wiek.
-To nie to samo, Bieber. - warknął
-Owszem to samo, Mason. - mruknąłem
rozłączając się
Westchnąłem zirytowany. Położyłem
telefon na stoliku po czym poszedłem na góre przypominając sobie,
że lada chwila Vivianne znowu tutaj powróci.
***
1) co sądzicie o nowym wyglądzie? jeśli chcecie takie cudo -> JUST CLIK
2) kolejny rozdział może dodam przed urodzinami (11.07) i przed swoim wyjazdem (13.07). + wyjeżdżam na dwa tygodnie
3) skomentujcie ten rozdział, bo informuje 26 ludzi a widze tylko po 8 komentarzy, żadko sie zdarza że jest ich więcej, plizzz
Wygląd mi się podoba, tak samo jak rozdział :) jestem ciekawa dalszych losów bohaterów, także czekam na nn.:)
OdpowiedzUsuńKoocham <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. <33
OdpowiedzUsuńBoski <3
OdpowiedzUsuńRozdział świetny<3 Przepraszam ,że tak rzadko komentowałam:) Z nie cierpliwością czekam na kolejny rozdział:)
OdpowiedzUsuń@Morelcia2011
boski rozdziałek <3
OdpowiedzUsuńRozdział super jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńCzekam nn.
Kocham cię <3 świetny
OdpowiedzUsuńJejuuuuuu, ale cudo! Boooosze, kocham to opowiadanie. Myślałam, że walnę tego Rayan'a! Booosze, jaki dupek, debil, ciota i jeszcze nie wiem co! Weź mu utnij głowę, czy coś.
OdpowiedzUsuńNo i powodzenia dla naszego Justin'a! Booosze, niech oni już będą razem <3574897
A co do szablonu to też gorąco polecam tą dziewczyną, bo robiła mi szablon do dwóch blogów. nfjsdnfkdn *o*
Czekam na następny xx
Zajebiste ;]]]
OdpowiedzUsuńCuuudowne..*-* chcę już nastepny..;3
OdpowiedzUsuńCUDNY rozdział *o* ;> <3
OdpowiedzUsuńTo jest boskie!
OdpowiedzUsuńSuper :):):)
OdpowiedzUsuńBoski rozdział <3333
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie<333 nowy wygląd jest zajebisty*-*
OdpowiedzUsuń