Rozdział 11

Do you have to, make me feel like
 There's nothing left of me?*

Po szkole pojechalam od razu do domu z powodu mojego samopoczucia. Chcialam zostac i pomoc Vanessie w naszym wspolnym projekcie z chemii, jednak moj bol glowy wygral i postanowilam wrocic do swojego pokoju w ktorym zafunduje sobie dlugi sen. Jednak gdy zdarzylam przekroczyc prog domu dotarly do mnie wrzaski ze strony ojca, matki i Noah:
-ona powinna o tym wiedziec! nie ma juz pieprzonych dwoch lat, Patrick! - jeszcze nigdy w zyciu nie slyszalam zeby Noah nazwal ojca po imieniu
-dowie sie wtedy kiedy na to pozwole. - ojciec najwyrazniej nie byl wkurzony bo jego glos przypominal oaze spokoju
Przygryzlam lekko dolna warge opierajac sie o fragmure drzwi. Polozylam plecak obok szafki i skrzyzowalam rece.
-czego sie dowie? - szepnelam zwracajac ich uwage na moja osobe, moja matka westchnela glosno podchodzac do mnie, poglaskala moje ramie w taki sposob jakby zaraz mialo soe cos stac
-skarbie - zaczela, a w jej oczach tkwil strach oraz poczucie winy - jestes adoptowana.
Te kilka slow spowodowalo u mnie napad smiechu. Chwycilam sie za brzuch ktory juz zaczal mnie bolec od mojego zaareagowania. Gdy w koncu przestalam spojrzalam na cala trojke ktora wygladala tak samo powaznie jak rok temu na pogrzebie babci.
Nie wiem kiedy to sie stalo ale jakims cudem znalazlam sie na dworze. Nie wiedzialam czy placze poniewaz padal deszcz ktory zamazywal mi droge. Slyszalam za soba krzyk ojca na ktory nie zwrocilam najmniejszej uwagi. Jak mogli mnie oklamywac przez ponad siedemnascie lat? Jak mogli mi spogladac prpsto w moje oczy woedzac ze nie jestem ich corka? Jak mogli mi wmawiac tysiace slow ktore swiadczyly o tym, ze mnie kochaja?
Stanelam na srodku ulicy gapiac sie w moje przemoczone trampki. Niegdys byly biale, a teraz przypominaly szary kolor ktory wygladal tak samo jak pogoda.
Przetarlam dlonia twarz i rozejrzalam sie po ulicy na ktorej aktualnie sie znajdowalam. Nie przypominala mi tych ktore znalam ale rowniez nie wydawala sie nieznana. Przygryzlam dolna warge i ruszylam przed siebie nie zwazajac na duze krople deszczu.
Westchnelam poirytowana faktem ze akurat moje nogi wybraly akurat ta ulice. Weszlam na posesje niepewnie stapajac. Kiedy znalazlam sie pod drzwiami obekrzalam sie na okolo by pozniej nacusnac male koleczko obok drzwi. Glosny dzwiek dzwonka obil sie o moje uszy. Westchnelam glosno pociagajac nosem i ocierajac lzy. Spuscilam glowe.
Brazowe spodnie pojawily sie przed moimi oczami. Pociagnelam jeszcze raz nosem i spojrzalam prpsto w jego czekoladowe teczowki w ktorych czaila sie troska. Przygryzlam dolna warge i przytulilam sie do jego umiesnionego torsu gdzie na dobre sie rozplakalam. Wbilam swoje paznokcie w jego ramie przez co jeknal z bolu. Uslyszalam jeszcze jak zamyka kopniakiem drzwi i obejmuje mnie ramieniem. Usiadlam na kanapie i podciagnelam nogi po same ramionama. Zobaczylam jak Justin znika za sciana aby po chwili przynieac mi recznik ktorym zaczelam sie wycierac. Lzy wciaz splywaly po moich policzkach przez co zaczelam sie juz nimi dusic. Schowalam twarz w dloniach i staralam sie wyrownac oddech i opanowac lzy. Mimo tysiaca prob - nic nie wychodzilo.
Gdy moj telefon zaczal wibrowac, wyjelam go z kieszeni spodni i rzucilam nim na sam koniec pokoju przez co Justin podskoczyl na kanapie. Zacisnelam mocno szczeke by pochamowac lzy. Chlopak chwycil moje dlonie ktore niespodziewanie zaczely wymachiwac. Przytrzymal je tak mocno ze nie moglam nimi poruszac. Bylam mu za to potwornie wdzieczna dlatego przytuliam sie do niego wbijajac swoje paznokcie w jego reke. Chyba zasyczal z bolu bo z jego ust wydal sie dziwny dzwiek przyblizony do syku.
-przepraszam - zajakalam w jego koszule - poplamilam ci koszule.
-przeciez to tylko koszula, Vivianne. - mruknal glaszczac uspokajajaco moje plecy -zawsze mozna ja wyprac. -szepnal ciszej odsuwajac mnie lekko od siebie. Zlapal moj podbrodek i uwaznie spojrzal w moje oczy. Nie widzialam swojego odbicia ale bylam pewna ze sa spuchniete i cale czerwone, tak samo jak cala twarz. Przygryzlam niepewnie dolna warge i spuscilam glowe po czym przenioslam wzrok na swoje chude dlonie. Przelknelam glosno sline i przymknelam oczy.
-jestem adoptowana, Justin. - mruknelam - i nikt sie o tym nie odwazyl mi powiedziec przez tyle lat - pokrecilam przeczaco glowa -to cholernie boli. - szepnelam przecierajac policzli po ktorych zaczely splywac lzy
Justin zamknął mnie w silnym uścisku i pozwolił żebym dalej mu plamiła koszule, pociągając nosem po pewnym czasie odsunęłam się od niego i zabrałam koc którym się okryłam.

Nie byłem w najmniejszym stanie wyrzucic Vivianne z mieszkania gdy ta zaczeła szlochac w moją koszule która już była potwornie mokra i umazana tuszem do rzes. Westchnąłem cicho kiedy dziewczyna usneła na moich kolanach, ostrożnie chwytając jej głowe położyłem na poduszce. Przeczesałem dłonią włosy lekko ciągnąc za ich końce. Wyglądała tak niewinnie i słodko. Nie rozumiałem jak można okłamywac tak cudowną osobę jaką była Vivianne.
Wślizgnąłem dłonie pod ciało dziewczyny i zwinnym ruchem podniosłem ją. Zanosząc ją do swojego pokoju czułem jak bardzo jest leciutka. Niczym piórko albo kurz.
 Delikatnie polożyłem ją na łóżku okrywając ją swoją kołdrą. Zamknąłem okna i zasłoniłem zasłony. Zabrałem z szafy nową koszule i przebrałem się rzucając tą starą, całą zmoczoną od łez w kąt pokoju. Wyszedłem z pokoju po cichu by nie budzic dziewczyny która teraz potrzebowała spokoju i odpoczynku. Wszedłem do kuchni gdzie wyjąłem z lodówki zimne piwo i usiadłem przed telewizorem wyciągając na stole swoje nogi. Włączyłem jakiś film i oparłem się o oparcie kanapy. Otworzyłem puszkę alkoholu i wypiłem jego dośc sporą zawartośc.  
Rodzice powinni wrócic dzisiaj wieczorem, by wcześnie rano znowu wyjechac na kolejne delegacje które podobno miały odbywac się w Londynie. Kolejny miesiąc kiedy zostaje sam w domu, kolejne imprezy przepełnione alkoholem i osobami z którymi nigdy nie rozmawiałem, a nawet nie widziałem na własne oczy.
Westchnąłem głośno przełączając kanał. Podeszłem do ściany o którą rozbił się telefon Vivianne. Nie należał już do działających, cały ekran został pęknięty, a jego obudowa złamała się w pół. Usiadłem i włączyłem go – na marne. Ekran cały się spikselował. Jęknąłem cicho i położyłem telefon na półce. Podchodząc do okna uchyliłem je i skrzyżowałem ręce na piersi zauważając, że Rayan idzie w kierunku mojego domu. Przypominając sobie jak nazwał Vivianne która znajdowała się w moim domu przygryzłem lekko dolną warge i schowałem się za drzwiami.
-Justin otwórz. - jęknął – wiem, że tam jesteś. - zapukał w drzwi – widziałem twoją seksowną twarz w oknie.
Przygryzłem dolną warge i otworzyłem drzwi tak, że było widac tylko moją głowe.
-hm? - spytałem kiwając w jego strone głową -źle się czuje, Rayan. - udajac zakaszlałem
-jasne. - chłopak zmarszczył brwi – pewnie chowasz tam jakąś dziewczyne. - zaśmiał się a moje oczy roszerzyły sie – spoko, bracie. Jeśli jest tak dobra, to i może mnie zabawi.
Nie zdąrzyłem zareagować gdy chłopak wszedł do środka. Chciałem już go wyrzucic kiedy po schodach zeszła Vivianne. Jej blond włosy stały na każdą strone powodując u mnie lekki uśmiech na ustach. Dziewczyna przetarła prawą dłonią swoją twarz, a gdy zobaczyła Rayna spoważniała. Zauważyłem, że jej oczy poszerzyły się do granic możliwości, a ręce zaczeły się trzęśc.
-no stary, nie spodziewałem się, że korzystasz z tych samych usług dwukrotnie. - mruknął podchodzac do Vivianne.

***
Odzyskałam laptopa!
Zresztą chyba zauwazycie czytając bo od któregoś momentu są już polskie znaki xd
Licze na więcej komentarzy niż 8. Dodam kolejny rozdział jak będzie znowu 24 - albo i więcej - komentarzy.
* tekst piosenki Demi Lovato - Skyscraper 

26 komentarzy:

  1. Nareszcie nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział <3 Justin jest taki niesamowity, aww.
    czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super jak zawsze :)
    Czekam nn.

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. czekam na następny *__*

    OdpowiedzUsuń
  6. o jezu chcę już następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny . Chcę kolejny rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  8. czekam na nastepny :-) @fansoff
    speakin-mylanguage.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow, ale się dzieję :))) Kocham to opowiadanie, jest takie genialne <3 O jessssuuu, jaki Justin jest słooodki *o* A ten Rayan to dupek i tyle. Niech idzie gdzie indziej, bo nikt go tu nie chce.
    Nie rozumiem, jak jej rodzice mogli ją, aż tak długo okłamywać i to jeszcze z takiego powodu. Masakra.
    A teraz z innej beczki.
    Już od jakiś dwóch rozdziałów zauważyłam, że dialogi piszesz z małej litery. I nie wiem dlaczego, nie wiem jak innym, ale mi to przeszkadza, więc byłabym wdzięczna :))

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham Cię i ten rozdział!!!♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział. <3
    Coś mi się wydaje, że bd niezła awantura. xd

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudoooowne..*-*

    OdpowiedzUsuń
  13. Boskie ♡ , nie moge się doczekać co będzie dalej. Czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Bosko piszesz , coś czuje ,że będzie z tego niezła kłótnia. Czekam nn :)

    OdpowiedzUsuń
  15. djfgjkgdgd genialnie piszesz :3 masz wielki talent :)

    OdpowiedzUsuń
  16. ciekawe co zrobi Ryan.. :/
    mam przeczucie że w następnym rozdziale czeka nas awantura xd

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie mogę się już doczekać następnego ,3

    OdpowiedzUsuń
  18. uwielbiam , chcę następny : D

    OdpowiedzUsuń
  19. kurde , nie mogę się doczekać następnego . <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Mogla bys zmienic kolory poniewaz jestem na telefonie i nic nie widze bo wszystko jest ciemne

    OdpowiedzUsuń