Do you have to, make me feel like
There's nothing left of me?*
There's nothing left of me?*
Po szkole pojechalam od razu do domu z powodu mojego samopoczucia.
Chcialam zostac i pomoc Vanessie w naszym wspolnym projekcie z
chemii, jednak moj bol glowy wygral i postanowilam wrocic do swojego
pokoju w ktorym zafunduje sobie dlugi sen. Jednak gdy zdarzylam
przekroczyc prog domu dotarly do mnie wrzaski ze strony ojca, matki i
Noah:
-ona powinna o tym wiedziec! nie ma juz pieprzonych dwoch lat, Patrick! - jeszcze nigdy w zyciu nie slyszalam zeby Noah nazwal ojca po imieniu
-dowie sie wtedy kiedy na to pozwole. - ojciec najwyrazniej nie byl wkurzony bo jego glos przypominal oaze spokoju
Przygryzlam lekko dolna warge opierajac sie o fragmure drzwi. Polozylam plecak obok szafki i skrzyzowalam rece.
-czego sie dowie? - szepnelam zwracajac ich uwage na moja osobe, moja matka westchnela glosno podchodzac do mnie, poglaskala moje ramie w taki sposob jakby zaraz mialo soe cos stac
-skarbie - zaczela, a w jej oczach tkwil strach oraz poczucie winy - jestes adoptowana.
Te kilka slow spowodowalo u mnie napad smiechu. Chwycilam sie za brzuch ktory juz zaczal mnie bolec od mojego zaareagowania. Gdy w koncu przestalam spojrzalam na cala trojke ktora wygladala tak samo powaznie jak rok temu na pogrzebie babci.
Nie wiem kiedy to sie stalo ale jakims cudem znalazlam sie na dworze. Nie wiedzialam czy placze poniewaz padal deszcz ktory zamazywal mi droge. Slyszalam za soba krzyk ojca na ktory nie zwrocilam najmniejszej uwagi. Jak mogli mnie oklamywac przez ponad siedemnascie lat? Jak mogli mi spogladac prpsto w moje oczy woedzac ze nie jestem ich corka? Jak mogli mi wmawiac tysiace slow ktore swiadczyly o tym, ze mnie kochaja?
Stanelam na srodku ulicy gapiac sie w moje przemoczone trampki. Niegdys byly biale, a teraz przypominaly szary kolor ktory wygladal tak samo jak pogoda.
Przetarlam dlonia twarz i rozejrzalam sie po ulicy na ktorej aktualnie sie znajdowalam. Nie przypominala mi tych ktore znalam ale rowniez nie wydawala sie nieznana. Przygryzlam dolna warge i ruszylam przed siebie nie zwazajac na duze krople deszczu.
Westchnelam poirytowana faktem ze akurat moje nogi wybraly akurat ta ulice. Weszlam na posesje niepewnie stapajac. Kiedy znalazlam sie pod drzwiami obekrzalam sie na okolo by pozniej nacusnac male koleczko obok drzwi. Glosny dzwiek dzwonka obil sie o moje uszy. Westchnelam glosno pociagajac nosem i ocierajac lzy. Spuscilam glowe.
Brazowe spodnie pojawily sie przed moimi oczami. Pociagnelam jeszcze raz nosem i spojrzalam prpsto w jego czekoladowe teczowki w ktorych czaila sie troska. Przygryzlam dolna warge i przytulilam sie do jego umiesnionego torsu gdzie na dobre sie rozplakalam. Wbilam swoje paznokcie w jego ramie przez co jeknal z bolu. Uslyszalam jeszcze jak zamyka kopniakiem drzwi i obejmuje mnie ramieniem. Usiadlam na kanapie i podciagnelam nogi po same ramionama. Zobaczylam jak Justin znika za sciana aby po chwili przynieac mi recznik ktorym zaczelam sie wycierac. Lzy wciaz splywaly po moich policzkach przez co zaczelam sie juz nimi dusic. Schowalam twarz w dloniach i staralam sie wyrownac oddech i opanowac lzy. Mimo tysiaca prob - nic nie wychodzilo.
Gdy moj telefon zaczal wibrowac, wyjelam go z kieszeni spodni i rzucilam nim na sam koniec pokoju przez co Justin podskoczyl na kanapie. Zacisnelam mocno szczeke by pochamowac lzy. Chlopak chwycil moje dlonie ktore niespodziewanie zaczely wymachiwac. Przytrzymal je tak mocno ze nie moglam nimi poruszac. Bylam mu za to potwornie wdzieczna dlatego przytuliam sie do niego wbijajac swoje paznokcie w jego reke. Chyba zasyczal z bolu bo z jego ust wydal sie dziwny dzwiek przyblizony do syku.
-przepraszam - zajakalam w jego koszule - poplamilam ci koszule.
-przeciez to tylko koszula, Vivianne. - mruknal glaszczac uspokajajaco moje plecy -zawsze mozna ja wyprac. -szepnal ciszej odsuwajac mnie lekko od siebie. Zlapal moj podbrodek i uwaznie spojrzal w moje oczy. Nie widzialam swojego odbicia ale bylam pewna ze sa spuchniete i cale czerwone, tak samo jak cala twarz. Przygryzlam niepewnie dolna warge i spuscilam glowe po czym przenioslam wzrok na swoje chude dlonie. Przelknelam glosno sline i przymknelam oczy.
-jestem adoptowana, Justin. - mruknelam - i nikt sie o tym nie odwazyl mi powiedziec przez tyle lat - pokrecilam przeczaco glowa -to cholernie boli. - szepnelam przecierajac policzli po ktorych zaczely splywac lzy
-ona powinna o tym wiedziec! nie ma juz pieprzonych dwoch lat, Patrick! - jeszcze nigdy w zyciu nie slyszalam zeby Noah nazwal ojca po imieniu
-dowie sie wtedy kiedy na to pozwole. - ojciec najwyrazniej nie byl wkurzony bo jego glos przypominal oaze spokoju
Przygryzlam lekko dolna warge opierajac sie o fragmure drzwi. Polozylam plecak obok szafki i skrzyzowalam rece.
-czego sie dowie? - szepnelam zwracajac ich uwage na moja osobe, moja matka westchnela glosno podchodzac do mnie, poglaskala moje ramie w taki sposob jakby zaraz mialo soe cos stac
-skarbie - zaczela, a w jej oczach tkwil strach oraz poczucie winy - jestes adoptowana.
Te kilka slow spowodowalo u mnie napad smiechu. Chwycilam sie za brzuch ktory juz zaczal mnie bolec od mojego zaareagowania. Gdy w koncu przestalam spojrzalam na cala trojke ktora wygladala tak samo powaznie jak rok temu na pogrzebie babci.
Nie wiem kiedy to sie stalo ale jakims cudem znalazlam sie na dworze. Nie wiedzialam czy placze poniewaz padal deszcz ktory zamazywal mi droge. Slyszalam za soba krzyk ojca na ktory nie zwrocilam najmniejszej uwagi. Jak mogli mnie oklamywac przez ponad siedemnascie lat? Jak mogli mi spogladac prpsto w moje oczy woedzac ze nie jestem ich corka? Jak mogli mi wmawiac tysiace slow ktore swiadczyly o tym, ze mnie kochaja?
Stanelam na srodku ulicy gapiac sie w moje przemoczone trampki. Niegdys byly biale, a teraz przypominaly szary kolor ktory wygladal tak samo jak pogoda.
Przetarlam dlonia twarz i rozejrzalam sie po ulicy na ktorej aktualnie sie znajdowalam. Nie przypominala mi tych ktore znalam ale rowniez nie wydawala sie nieznana. Przygryzlam dolna warge i ruszylam przed siebie nie zwazajac na duze krople deszczu.
Westchnelam poirytowana faktem ze akurat moje nogi wybraly akurat ta ulice. Weszlam na posesje niepewnie stapajac. Kiedy znalazlam sie pod drzwiami obekrzalam sie na okolo by pozniej nacusnac male koleczko obok drzwi. Glosny dzwiek dzwonka obil sie o moje uszy. Westchnelam glosno pociagajac nosem i ocierajac lzy. Spuscilam glowe.
Brazowe spodnie pojawily sie przed moimi oczami. Pociagnelam jeszcze raz nosem i spojrzalam prpsto w jego czekoladowe teczowki w ktorych czaila sie troska. Przygryzlam dolna warge i przytulilam sie do jego umiesnionego torsu gdzie na dobre sie rozplakalam. Wbilam swoje paznokcie w jego ramie przez co jeknal z bolu. Uslyszalam jeszcze jak zamyka kopniakiem drzwi i obejmuje mnie ramieniem. Usiadlam na kanapie i podciagnelam nogi po same ramionama. Zobaczylam jak Justin znika za sciana aby po chwili przynieac mi recznik ktorym zaczelam sie wycierac. Lzy wciaz splywaly po moich policzkach przez co zaczelam sie juz nimi dusic. Schowalam twarz w dloniach i staralam sie wyrownac oddech i opanowac lzy. Mimo tysiaca prob - nic nie wychodzilo.
Gdy moj telefon zaczal wibrowac, wyjelam go z kieszeni spodni i rzucilam nim na sam koniec pokoju przez co Justin podskoczyl na kanapie. Zacisnelam mocno szczeke by pochamowac lzy. Chlopak chwycil moje dlonie ktore niespodziewanie zaczely wymachiwac. Przytrzymal je tak mocno ze nie moglam nimi poruszac. Bylam mu za to potwornie wdzieczna dlatego przytuliam sie do niego wbijajac swoje paznokcie w jego reke. Chyba zasyczal z bolu bo z jego ust wydal sie dziwny dzwiek przyblizony do syku.
-przepraszam - zajakalam w jego koszule - poplamilam ci koszule.
-przeciez to tylko koszula, Vivianne. - mruknal glaszczac uspokajajaco moje plecy -zawsze mozna ja wyprac. -szepnal ciszej odsuwajac mnie lekko od siebie. Zlapal moj podbrodek i uwaznie spojrzal w moje oczy. Nie widzialam swojego odbicia ale bylam pewna ze sa spuchniete i cale czerwone, tak samo jak cala twarz. Przygryzlam niepewnie dolna warge i spuscilam glowe po czym przenioslam wzrok na swoje chude dlonie. Przelknelam glosno sline i przymknelam oczy.
-jestem adoptowana, Justin. - mruknelam - i nikt sie o tym nie odwazyl mi powiedziec przez tyle lat - pokrecilam przeczaco glowa -to cholernie boli. - szepnelam przecierajac policzli po ktorych zaczely splywac lzy
Justin zamknął mnie w silnym uścisku i pozwolił żebym dalej mu
plamiła koszule, pociągając nosem po pewnym czasie odsunęłam się
od niego i zabrałam koc którym się okryłam.
Nie byłem w najmniejszym stanie wyrzucic Vivianne z mieszkania gdy
ta zaczeła szlochac w moją koszule która już była potwornie
mokra i umazana tuszem do rzes. Westchnąłem cicho kiedy dziewczyna
usneła na moich kolanach, ostrożnie chwytając jej głowe położyłem
na poduszce. Przeczesałem dłonią włosy lekko ciągnąc za ich
końce. Wyglądała tak niewinnie i słodko. Nie rozumiałem jak
można okłamywac tak cudowną osobę jaką była Vivianne.
Wślizgnąłem dłonie pod ciało dziewczyny i zwinnym ruchem
podniosłem ją. Zanosząc ją do swojego pokoju czułem jak bardzo
jest leciutka. Niczym piórko albo kurz.
Delikatnie polożyłem ją na łóżku okrywając ją swoją kołdrą.
Zamknąłem okna i zasłoniłem zasłony. Zabrałem z szafy nową
koszule i przebrałem się rzucając tą starą, całą zmoczoną od
łez w kąt pokoju. Wyszedłem z pokoju po cichu by nie budzic
dziewczyny która teraz potrzebowała spokoju i odpoczynku. Wszedłem
do kuchni gdzie wyjąłem z lodówki zimne piwo i usiadłem przed
telewizorem wyciągając na stole swoje nogi. Włączyłem jakiś
film i oparłem się o oparcie kanapy. Otworzyłem puszkę alkoholu i
wypiłem jego dośc sporą zawartośc.
Rodzice powinni wrócic dzisiaj wieczorem, by wcześnie rano znowu
wyjechac na kolejne delegacje które podobno miały odbywac się w
Londynie. Kolejny miesiąc kiedy zostaje sam w domu, kolejne imprezy
przepełnione alkoholem i osobami z którymi nigdy nie rozmawiałem,
a nawet nie widziałem na własne oczy.
Westchnąłem głośno przełączając kanał. Podeszłem do ściany
o którą rozbił się telefon Vivianne. Nie należał już do
działających, cały ekran został pęknięty, a jego obudowa
złamała się w pół. Usiadłem i włączyłem go – na marne.
Ekran cały się spikselował. Jęknąłem cicho i położyłem
telefon na półce. Podchodząc do okna uchyliłem je i skrzyżowałem
ręce na piersi zauważając, że Rayan idzie w kierunku mojego domu.
Przypominając sobie jak nazwał Vivianne która znajdowała się w
moim domu przygryzłem lekko dolną warge i schowałem się za
drzwiami.
-Justin otwórz. - jęknął – wiem, że tam jesteś. - zapukał w
drzwi – widziałem twoją seksowną twarz w oknie.
Przygryzłem dolną warge i otworzyłem drzwi tak, że było widac
tylko moją głowe.
-hm? - spytałem kiwając w jego strone głową -źle się czuje,
Rayan. - udajac zakaszlałem
-jasne. - chłopak zmarszczył brwi – pewnie chowasz tam jakąś
dziewczyne. - zaśmiał się a moje oczy roszerzyły sie – spoko,
bracie. Jeśli jest tak dobra, to i może mnie zabawi.
Nie zdąrzyłem zareagować gdy chłopak wszedł do środka. Chciałem
już go wyrzucic kiedy po schodach zeszła Vivianne. Jej blond włosy
stały na każdą strone powodując u mnie lekki uśmiech na ustach.
Dziewczyna przetarła prawą dłonią swoją twarz, a gdy zobaczyła
Rayna spoważniała. Zauważyłem, że jej oczy poszerzyły się do
granic możliwości, a ręce zaczeły się trzęśc.
-no stary, nie spodziewałem się, że korzystasz z tych samych usług
dwukrotnie. - mruknął podchodzac do Vivianne.
***
Odzyskałam laptopa!
Zresztą chyba zauwazycie czytając bo od któregoś momentu są już polskie znaki xd
Licze na więcej komentarzy niż 8. Dodam kolejny rozdział jak będzie znowu 24 - albo i więcej - komentarzy.
* tekst piosenki Demi Lovato - Skyscraper
Nareszcie nowy rozdział :D
OdpowiedzUsuńSuper:)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział <3 Justin jest taki niesamowity, aww.
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny :)
Super <3
OdpowiedzUsuńRozdział super jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńCzekam nn.
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńczekam na następny *__*
OdpowiedzUsuńo jezu chcę już następny rozdział
OdpowiedzUsuńŚwietny . Chcę kolejny rozdzial
OdpowiedzUsuńczekam na nastepny :-) @fansoff
OdpowiedzUsuńspeakin-mylanguage.blogspot.com
Wow, ale się dzieję :))) Kocham to opowiadanie, jest takie genialne <3 O jessssuuu, jaki Justin jest słooodki *o* A ten Rayan to dupek i tyle. Niech idzie gdzie indziej, bo nikt go tu nie chce.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem, jak jej rodzice mogli ją, aż tak długo okłamywać i to jeszcze z takiego powodu. Masakra.
A teraz z innej beczki.
Już od jakiś dwóch rozdziałów zauważyłam, że dialogi piszesz z małej litery. I nie wiem dlaczego, nie wiem jak innym, ale mi to przeszkadza, więc byłabym wdzięczna :))
Genialne!
OdpowiedzUsuńsuper genialne !
OdpowiedzUsuńRozdział jest bosk!!
OdpowiedzUsuńKocham Cię i ten rozdział!!!♥♥♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. <3
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje, że bd niezła awantura. xd
Cudoooowne..*-*
OdpowiedzUsuńBoskie ♡ , nie moge się doczekać co będzie dalej. Czekam na kolejny ♥
OdpowiedzUsuńBosko piszesz , coś czuje ,że będzie z tego niezła kłótnia. Czekam nn :)
OdpowiedzUsuńdjfgjkgdgd genialnie piszesz :3 masz wielki talent :)
OdpowiedzUsuńciekawe co zrobi Ryan.. :/
OdpowiedzUsuńmam przeczucie że w następnym rozdziale czeka nas awantura xd
Nie mogę się już doczekać następnego ,3
OdpowiedzUsuńuwielbiam , chcę następny : D
OdpowiedzUsuńkurde , nie mogę się doczekać następnego . <3 <3
OdpowiedzUsuńMogla bys zmienic kolory poniewaz jestem na telefonie i nic nie widze bo wszystko jest ciemne
OdpowiedzUsuńadwokat sprawy majatkowe rzeszow
OdpowiedzUsuń